Pages

wtorek, 6 stycznia 2015

Nowa frytka z Belgii

Belgijka jest ostatnio na ustach bardzo wielu restauratorów i krytyków kulinarnych. Nie chodzi bynajmniej o jakąś kucharkę, która przybyła z kraju będącego nieoficjalną stolicą całej Europy ani o nikogo innego w tym stylu.
Tajemnicza pani jest tak naprawdę kawałkiem ziemniaka, chociaż oczywiście nie jakimś zwykłym i nudnym. Mówimy tutaj o frytkach, specjalnej ich odmianie pochodzącej z Belgii właśnie, skąd wzięła się ich nazwa. Coraz bardziej popularne belgijki są grubą, nietypową odmianą frytek. Jeśli spytamy kogoś, jakie frytki lubi, powie nam pewnie, że chrupiące. Jest to związane z faktem, że dla nas frytki to najczęściej frytki amerykańskie, czyli cieniutkie patyczki, które jeśli są dobrze wysmażone, zachowują się trochę tak jak chipsy. Belgijska odmiana frytek też jest chrupiąca, ale tylko z wierzchu. Większa grubość ziemniaka pozwala na to, by w środku nie zesmażały się one tak szybko, jak na zewnątrz, dzięki czemu możliwe jest przygotowanie ich tak, by zewnętrzna ich część najpierw przyjemnie chrupnęła, a potem by środek zaczął sie powoli roztapiać na języku. Wnętrze belgijskich frytek jest trochę podobne w smaku do tego, co uzyskuje się po przez zakopanie ziemniaka w popiele ogniska.

0 komentarze:

Prześlij komentarz